sobota, 1 marca 2014

Rozdział 4 - Prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie...

Znów trochę późno to wstawiam. No cóż. Przynajmniej ten rozdział jest dłuższy od pozostałych. Bardzo chciałabym wiedzieć co sądzicie o tym sądzicie. :)

Obudził mnie dzwoniący telefon. Początkowo chciałam go zignorować, lecz dzwonek był tak irytujący, że w końcu go odebrałam.
- Halo? - zaczęłam zaspanym głosem.
- Asia? Cześć, tu Sylwia. Słyszę, że cię właśnie obudziłam, więc bardzo przepraszam, ale chciałam się dowiedzieć czy idziesz dzisiaj do szkoły.
Ach. Szkoła. Zupełnie wyleciało mi z głowy.
- Tak. Oczywiście.
- To w takim razie lepiej już wstawaj, bo się spóźnisz.
- A skąd właściwie pomysł, że dopiero się obudziłam?
Cisza po drugiej stronie mówiła wszystko.
- No dobra. Może tym razem zgadłaś. Już wstaję. Za chwilę będę.
- Dobrze. Pa.
- Pa.
Rzuciłam się na łóżko. Byłam tak wykończona wczorajszą nocą, że nie mogłam się zmusić do wstania. Nie mogłam też zrozumieć dlaczego mam iść do szkoły. Wczoraj udało mi się cudem uwolnić z lochów, a w nagrodę idę do miejsca, w którym nie chcę przebywać. To się nazywa sprawiedliwość!!!
- Przestań narzekać - powiedziała babcia wchodząc do mojego pokoju - Nie masz aż tak źle.
No i znalazła się optymistka! Nawet, gdy jest źle, to nadal jest dobrze.
- Tak wiem. Dobro zawsze zwycięża, a zło przegrywa. Nie musisz tego powtarzać po raz setny.
- Co w takim dobrym humorze dzisiaj jesteś? - spytała.
- Nie wyspałam się.
Wstałam z łóżka i udałam się do łazienki. No trudno było się wyspać, gdy przez całą noc kłóciłam się z babcią. Chętnie bym jeszcze pospała, lecz wtedy nie zdążyłabym na lekcje.
- Nie musisz dzisiaj tam iść - krzyknęła babcia - Dziś możesz tutaj zostać.
I znowu się z tobą kłócić?! Bardzo śmieszne. Już wolę pójść do szkoły niż przeżywać kolejny koszmar.
- Wiesz, że ja słyszę wszystkie twoje myśli, prawda? - spytała.
- A ty wiesz jak ja nienawidzę, gdy ktoś czyta w moich myślach, prawda? - odparłam.
Z zadowoleniem wsłuchiwałam się w odgłos oddalających się kroków. Postanowiłam jak najszybciej stąd zniknąć, by przez przypadek nie wpaść na babcię. Szybko się, więc przygotowałam i teleportowałam się przed szkołę. Nie mogłam się ruszyć. Teraz, gdy już nie było w okolicy babci, nie odczuwałam potrzeby pójścia do szkoły.
- A gdyby tak pójść na wagary? - zastanowiłam się po czym dodałam - Nie, to zły pomysł.
Mój i tak już nie najlepszy humor wyparował. Spojrzałam na budynek ze złością. Chciałam, aby on się spalił. Oczywiście mogłam coś takiego zrobić, ale nie chciałam jeszcze bardziej zdenerwować babcię. Zrezygnowana weszłam do szkoły. Od razu zauważyłam Sylwię. Jak zwykle siedziała sama.
- Ech. - westchnęłam - Ona chyba nigdy się nie zmieni.
Dziewczyna podbiegła do mnie od razu jak tylko mnie zobaczyła.
- Hej.
- Cześć. - odpowiedziałam uśmiechnięta - Chodźmy już, bo się spóźnimy.
Nagle usłyszałam za sobą chrząknięcie. Odwróciłam się i zobaczyłam Amelię.
- Czyli to teraz z nią się przyjaźnisz, tak? - spytała drwiąco.
Ach. Zapomniałam. Koleżanki nie przepadały za bardzo za Sylwią. Przecież to przez tą niechęć ukryłam się przed ich spojrzeniem w sali, gdzie potem okazało się, że znajduje się Sarafina... No trudno. Skoro mnie już zobaczyły, to trzeba wszystko wyjaśnić. W końcu raz się żyje.
- Słucham? - spytałam z niedowierzaniem - Co ja takiego zrobiłam, że tak się wobec mnie zachowujesz? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami.
- Ja też tak myślałam, ale widać, że się myliłam. Wolisz teraz spędzać czas z... Sylwią niż z nami.
Imię dziewczyny wypowiedziała z pogardą. Takiego zachowania to się w ogóle po niej nie spodziewałam.
- O co ci chodzi? - krzyknęłam - Przyjaźnię się z tobą i Vanessą od kilku lat. Nie możemy po prostu do naszej paczki dołączyć Sylwię?
Amelia zaśmiała się.
- Bardzo śmieszne. Ty naprawdę chcesz, by ONA do nas dołączyła?
Amelia zaczęła mi działać na nerwy. Czy ona nie może sobie tym razem po prostu odpuścić?
- Zmieniłaś się - wyszeptałam - Nie poznaję już w tobie mojej dawnej przyjaciółki. Jeszcze rok temu nigdy nie wypowiedziałabyś takich słów. Ciekawa jestem, czy Vanessa też ma takie samo zdanie na ten temat co ty.
- Nie wiem, Nie ma jej dzisiaj w szkole. Zgaduję, jednak, że jest ona po mojej stronie.
Aha. Czyli teraz jesteśmy podzielone na strony? Super. A myślałam, że nic nie będzie w stanie pogorszyć tego dnia.
- Mam już ciebie dosyć. Naprawdę nie wiem dlaczego tak się zachowujesz. Lepiej teraz już sobie idź.
Dziewczyna odeszła obrażona. Po chwili zadzwonił dzwonek. Nie miałam jednak żadnej ochoty iść na lekcje. Ta krótka kłótnia pozbawiła mnie w ogóle jakichkolwiek chęci do pozostania tutaj. Byłam tak wściekła na Amelię. Była ona tak w siebie zapatrzona, że nie widziała dookoła innych osób. Zamknęłam oczy. Nagle poczułam lekki podmuch wiatru. Robił się on coraz silniejszy.
- Asia - zawołała Sylwia potrząsając mną.
Jej głos wybudził mnie z transu. Otworzyłam oczy i wiatr ustał.
- Co się stało? - spytała.
- Straciłam kontrolę nad swoją mocą przez tą całą sytuację. - wytłumaczyłam - Chyba powinnam teraz wrócić do domu i się uspokoić.
Sylwia spojrzała na mnie zaniepokojona.
- Może masz rację. - zgodziła się - Lepiej, żebyś nie straciła nagle kontroli przy wszystkich osobach.
- Dokładnie. To ja już pójdę. Pa.
- Pa.
Szybko wyszłam z budynku. Zupełnie nie wiedziałam, co się ze mną działo. Ta moc, która przeze mnie przepływała, przerażała mnie. Najlepszym rozwiązaniem było wrócenie do domu, lecz nie miałam ochoty słuchać kolejnego wykładu babci. Poszłam, wiec do lasu. To miejsce zawsze mnie uspokajało i tym razem też tak się stało. Czułam się tu jakbym znajdowała się w innym świecie. Śpiewające ptaki wydawały mi się takim oderwaniem od szarej rzeczywistości, że aż się cicho zaśmiałam. Las zawsze wydawał mi się tajemniczym miejscem. Wszystko żyło własnym życiem i panowały tu zupełnie inne zasady. W pewnym momencie cały mój dotychczasowy spokój wyparował. Zobaczyłam przed oczami Elronda walczącego z Sarafiną. Chłopak przegrywał. Kiedy chciałam do nich podbiec i pomóc przyjacielowi, wszystko zniknęło. Domyśliłam się, że to była tylko wizja, co znaczyło, że to wszystko działo się naprawdę. Musiałam pomóc Elrondowi. Teleportowałam się do zamku Sarafiny. Pobiegłam w stronę sali, w której działa się cała bitwa. Zauważyłam też, ze na końcu korytarza, w którym byłam stała jakaś postać. Była to osoba. której najmniej się tu spodziewałam.
- Co ty tu robisz? - zapytałam ze zdziwieniem Vanessę.
- Nic takiego. - odpowiedziała z uśmiechem - Po prostu myślę o tym jak mnie wcześniej okłamywałaś. Dlaczego nie powiedziałaś mi kim jesteś? Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami i mówimy sobie o wszystkim. Trudno. Teraz przynajmniej wiem o tobie wszystko. Królowa Zła mi wszystko opowiedziała. Jest teraz dla mnie jak matka.
- Słucham? - wykrztusiłam - Co ona ci takiego zrobiła?
- Okazało się, że jestem czarodziejką wiatru. Oczywiście przeszłam tez na stronę zła. Sarafina pomaga mi wszystko zrozumieć.
- Niemożliwe - wyszeptałam z rozpaczą.
- A jednak - zaśmiała się - Mogę ci to udowodnić.
Nagle poczułam, że nie mogę się ruszyć. Na szczęście umiałam temu zapobiec i po chwili Vanessa leżała już na podłodze.
- Teraz wiesz już, że to ja jestem silniejsza. - krzyknęłam odchodząc.
Wbiegłam do sali. Rozejrzałam się zdezorientowana. Nigdzie nie widziałam Elronda. W pewnej chwili usłyszałam za sobą kroki, więc odwróciłam się i zobaczyłam za sobą Sarafinę.
- Gdzie jest Elrond? - zapytałam wściekła.
- Twój przyjaciel, tak? - upewniła się - Tu go na pewno nie znajdziesz.
Oszukała mnie!! Pokazała mi fałszywą wizję. Elronda tu nie było. Wiem, że powinnam teraz poczuć ulgę, że jest on bezpieczny, ale ogarnął mnie smutek, że go nie spotkam. Miałam taką ochotę go zobaczyć.
- Nie smuć się - powiedziała widząc, że z moich oczu popłynęły łzy.
- Nic mi nie jest - zaprzeczyłam szybko je ścierając - Po co mnie tu ściągnęłaś?
- Chcę ci coś bardzo ważnego powiedzieć. - zaczęła - Jestem twoją matką.
Poczułam się słabo. Miałam ochotę stąd odejść, ale wiedziałam, że wtedy nie dowiedziałabym się prawdy.
- Słucham? - spytałam z niedowierzaniem - To nie może być prawda. Przecież moi rodzice uciekli ode mnie pozostawiając mnie samą, gdy byłam jeszcze mała. Nigdy ich nie poznałam. Od zawsze opiekowała mną się babcia. To ona jest jedyną moją rodziną.
- Tak ci powiedzieli? Faktycznie jest w tym trochę prawdy, lecz został tu pominięty jeden szczegół - ta osoba, która się tobą opiekowała, nie jest twoją babcią. Ona nigdy nie należała tak naprawdę do twojej rodziny. Uwierz mi. Przecież wiesz, że teraz nie kłamię.
Miała rację. Nie mogłam temu zaprzeczyć, ale równocześnie nie mogłam w to uwierzyć. TO przecież by znaczyło, że opiekowała się mną zupełnie nieznajoma osoba. Opadłam na kolana. Dopiero teraz poczułam cały ból spowodowany tym wyznaniem.
- Asiu - zaczęła pomagając mi wstać - Mi możesz zaufać. Szukałam cię przez te wszystkie lata. Królowa Dobra wywiozła cię tak daleko ode mnie, bym cię nigdy nie znalazła. Wmówiła ci, że twoim przeznaczeniem jest dobro, kiedy tak naprawdę masz wybór. Nareszcie udało mi się cię odszukać, więc nie odtrącaj mnie. Dołącz do swojej rodziny.
- A jaka jest tego cena? - spytałam cicho próbując doszukać się w tym wszystkim jakiegoś podstępu.
- Nie ma żadnej - zapewniła.
Nie wiedziałam co robić. Z jednej strony chciałam się zbuntować i dołączyć do Sarafiny, ale rozum podpowiadał mi, że popełniłabym wtedy ogromny błąd. Przeważyła jednak chęć zrobienia czegoś szalonego i nieodpowiedniego. Podeszłam, więc do Sarafiny.
- Dobry wybór. - ucieszyła się.
- Pewnie chcesz, bym zmieniła się w istotę ciemności?
- Tak - odpowiedziała uważnie patrząc mi w oczy.
Pewnie chciała zobaczyć jak zareaguję na tę informację. Próbowałam, więc nie pokazywać jak bardzo się tego bałam. Chyba mi się to udało, bo po chwili Sarafina stała z jeszcze szerszym uśmiechem.
- Brawo pochwaliła i przytuliła mnie.
Nagle usłyszałam za sobą jęk zdziwienia. Odwróciłam się i serce zaczęło mi szybciej bić na widok tej osoby. To był Elrond!
- Asia? - spytał zaniepokojony - Co się dzieje?
Spojrzałam na Sarafinę. Była ona tak samo zdziwiona jak ja. Po chwili jednak to uczucie zastąpiła złością.
- Idź sobie.
- Bez Asi nigdzie się nie wybieram - odpowiedział stanowczym głosem cały czas patrząc na mnie.
Spuściłam wzrok czerwieniąc się. Jego słowa sprawiły, że nie wiedziałam już co robić. Jeszcze przed chwilą chciałam dołączyć do Sarafiny, ale teraz dowiedziałam się, że jednak komuś na mnie zależeć.
- Asia - zaczął łagodnie - Chodź do mnie. Proszę.
Elrond próbował ukryć swoje emocje przede mną, ale mu się to nie udało. W jego głosie słychać było niepewność, smutek, a zarazem radość. Musiałam szybko podjąć decyzję. Pragnienie, by rzucić mu się w ramiona powoli przybierało na sile.
- Chcę tylko, by było tak jak dawniej - tłumaczyła Sarafina - Wróć do mnie.
- Nie rób tego. - krzyknął zrozpaczony Elrond widząc moje wahanie.
- Ona tu zostaje - zaprzeczyła Królowa ciągnąc mnie za sobą. Elrond szybko do nas podbiegł i mnie uwolnił. W następnej chwili byliśmy już w pałacu. Pomimo, tego, że nie groziło nam już niebezpieczeństwo, chłopak nadal trzymał mnie w swoich ramionach. Nie przeszkadzało mi to. Chciałam, by ta chwila trwała wiecznie. Niestety Elrond źle zinterpretował moje milczenie i puścił mnie cofając się pod ścianę.
- Asiu... - zaczął nie kończąc.
Zapadła cisza. Wiedziałam, że to ja muszę zacząć.
- Elrond - wyszeptałam podnosząc wzrok - Czy... mogę do ciebie podejść?
- Oczywiście odpowiedział lekko zdziwiony.
Po tych słowach od razu się przy nim znalazłam. Nie mogąc się dłużej powstrzymać, przytuliłam go. Po chwili jednak zauważyłam, że troszeczkę poniosły mnie emocje i go puściłam.
- Przepraszam - zawstydziłam się powoli się cofając.
Nie mogłam spojrzeć mu w oczy. I co on teraz sobie pomyśli??? Nagle poczułam jego zimne dłonie na mojej twarzy. Nieśmiało podniosłam wzrok. Myślałam, że będzie na mnie zagniewany albo zły, lecz on wyglądał na rozbawionego całą tą sytuacją.
- Nie smuć się. - wyszeptał - Nawet nie wiesz jak bardzo za tobą tęskniłem.
- Mówisz tak tylko, by mnie pocieszyć.
- Właśnie, że nie. - zaprzeczył.
Elrond objął mnie uśmiechnięty. Staliśmy tak chwilę.
- Nie ruszaj się. - poprosił poważniejąc.
Nagle jego usta niebezpiecznie zbliżyły się w moją stronę. Zaczęłam się zastanawiać jak na to zareagować. Pragnienie, by mnie pocałował było wielkie, lecz nie byłam w stu procentach pewna co tak naprawdę do niego czuję. Pozwolić mu? Tak. Nie. Nie wiem. O co w tym wszystkim chodzi? Czy nie lepiej byłoby, gdybyśmy zostali przyjaciółmi? Nie miałabym wtedy takich problemów. Dlaczego on musiał nagle wyskoczyć z tym pocałunkiem?!
Tak naprawdę to wiedziałam dlaczego on to zrobił. Wystarczyło tylko spojrzeć w jego oczy. Były one przepełnione miłością, którą on chciał mi dać. Ze strachem odkryłam, że ja chciałam mu się tym samym odwdzięczyć. Nie mogłam się już dłużej powstrzymywać. Przysunęłam się do niego. Nagle drzwi się otworzyły. Spojrzałam w tą stronę i zobaczyłam Sylwię.
- Proszę - mruknął Elrond - Czy moglibyśmy dokończyć?
- Przepraszam - odpowiedziałam po chwili - Chyba nie jestem jeszcze na to gotowa. Trochę mnie zaskoczyłeś swoim zachowaniem.
- Dobrze. Poczekam.
Odsunęliśmy się od siebie. Nieśmiało spojrzałam na Sylwię.
- To jest Elrond? - spytała zaciekawiona.
- Tak - odpowiedziałam.
Weszłam do jej umysłu, by dowiedzieć się co ona o tym wszystkim myśli. Szybko znalazłam się obok niej.
- No wiem. - wyszeptałam - Przystojny jest.
Odwróciłyśmy się w stronę Elronda dokładnie mu się przyglądając. Chłopak miał długie białe włosy, które lśniły mu przez wpadające do pomieszczenia światło. Jego niebieskie oczy patrzyły na nas z radością, ale też z ciekawością.
- Asia? Dlaczego się tak dziwnie na mnie patrzycie?
Zaśmiałyśmy się widząc jego reakcję.
- Co tam się stało u Sarafiny? - spytał Elrond.
No i cały dobry humor zniknął.
- Nic takiego - odpowiedziałam cicho.
Elrond natychmiast do mnie podszedł.
- Asia? - spytała wchodząca do pokoju babcia - Gdzie ty byłaś? Usłyszałam od Sylwii, że wyszłaś ze szkoły. Dlaczego nie wróciłaś do domu?
- Nie chcę teraz o tym rozmawiać - wyszeptałam nie patrząc w jej stronę - Mogłabyś mnie teraz zostawić?
- Chyba sobie żartujesz! - krzyknęła - Nie mam zamiaru tolerować takiego zachowania! Wybierasz się gdzieś bez mojej zgody i teraz chcesz, żebyśmy o tej sprawie tak po prostu zapomniały?
- Zostawię was samych - powiedziała Sylwia wychodząc.
- Będziesz mi teraz to wypominać? - powiedziałam próbując opanować rosnącą złość - Błagam. Chciałabym chwilę pobyć sama.
- O nie. Masz mi natychmiast powiedzieć, gdzie byłaś.
Czy ona nie może dać mi spokoju?! Dopiero co wróciłam, a ona zamiast się cieszyć, że wróciłam, to na mnie krzyczy. Logika...
- Chcesz wiedzieć, gdzie byłam?! - wybuchnęłam - Dobrze. Byłam u Sarafiny i dowiedziałam się bardzo dużo ciekawych rzeczy.
Babcia cofnęła się z przerażoną miną.
- Bardzo mnie zdziwiło, gdy dowiedziałam się, że osoba, której najbardziej ufałam, ukrywała przede mną bardzo ważną informację - kontynuowałam - Sarafina jest moją matką, a to oznacza, że powinnam być księżniczką zła. Moim przeznaczeniem, więc nie jest to, żeby być dobra. Nie, wręcz przeciwnie.
- Nie wiesz jakie jest twoje przeznaczenie - powiedziała spokojnie.
- Ha. Czyli nie zaprzeczasz? - zaśmiałam się.
- Asiu - zaczęła - To jest faktycznie prawda, ale musisz mnie wysłuchać. Wiesz, że dobro zawsze walczy ze złem - tłumaczyła, kiedy się już trochę uspokoiłam - Ja walczyłam z Sarafiną. Muszę przyznać, że gdy dowiedziałam się o tym, że ma ona dziecko, chciałam się ciebie pozbyć. Jednak, kiedy udało mi się do ciebie dotrzeć, miałam wizję. Dowiedziałam się czegoś niezwykłego - zostałaś wybrana jako moja następczyni. To był pierwszy raz w całej naszej historii, by księżniczka zła była jednocześnie księżniczką dobra.
- Nadal nie widzę powodu, dlaczego ukrywałaś przede mną prawdę.
- Kiedy będziesz gotowa, wybierzesz zło lub dobro. Nie mogłam pozwolić, byś wróciła do Sarafiny, bo wybór byłby wiadomy. Ukrywałam przed tobą prawdę tylko dla twojego dobra.
- Nie wiem, czy nie lepiej byłoby gdybym wróciła do Sarafiny. Ona przynajmniej mnie nie okłamuje!
Babcia podeszła do mnie.
- Przepraszam, Asiu, ale muszę to zrobić - wyszeptała - Sama mnie do tego zmusiłaś.
Nagle poczułam lekkie ukłucie. Świat zaczął mi się rozmazywać. Opadłam osłabiona.
- Dlaczego mi to zrobiłaś? - spytałam przerażona.
- Asia - krzyknął Elrond podbiegając do mnie.
- Ciebie też nie mogę puścić - oznajmiła - Jeszcze byś jej pomógł w ucieczce.
Po chwili chłopak upadł obok mnie.
- Przepraszam - powiedział smutno - Zawiodłem cię.
Chciałam zaprzeczyć, lecz nie mogłam, bo zemdlałam. Obudził mnie ból głowy. Nadal nie widziałam wszystkiego wyraźnie, ale przynajmniej była jakaś poprawa. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, w którym się znajdowałam i odkryłam, że nie byłam tu sama. Z zadowoleniem rozpoznałam, że jest to Elrond. Może to wyda się dziwne, ale ja naprawdę się cieszyłam, że on się tu znajdował.
- Asia? Nic ci nie jest?
- Nie. Musimy się stąd wydostać.
- Nie ruszaj się i poczekaj chwilę.
Elrond podszedł do mnie i pomógł mi wstać. Zakręciło mi się w głowie i gdyby nie jego pomoc, to bym upadła.
- Musimy to zrobić inaczej - oznajmił i wziął mnie na ręce - Proponuję, byśmy poszli teraz do mojego domu. Na razie nie jesteś w pałacu bezpieczna.
- Dobrze - zgodziłam się zadowolona z propozycji - Ale jak chcesz się stąd wydostać?
- Nie tak prosto załatwić elfa - zaśmiał się używając mocy, by zniszczyć drzwi.

Spojrzałem na swoją ukochaną. Naprawdę wyglądała jakby się ucieszyła z mojej propozycji. Może mam jeszcze jakieś szanse?
Nareszcie jest twoja. Widzisz przecież jak na ciebie patrzy. Nie zniszcz tego - szepnął głos w mojej głowie.
- Nie zamierzam stracić tej szansy - mruknąłem.
- Coś mówiłeś? - spytała Asia.
- Nic takiego. Nie przejmuj się.

poniedziałek, 3 lutego 2014

Rozdział 3 - Prawda

Kolejny sukces! Miałam ten rozdział wstawić tydzień temu, lecz cieszę się, że w ogóle udało mi się go skończyć. ;) Nie jestem za bardzo z niego zadowolona i chciałabym się dowiedzieć co wy o tym sądzicie. Proszę o waszą opinię w komentarzach. ;)

Otworzyłam oczy i jedyne co widziałam, to była nieprzenikniona ciemność. Rozejrzałam się zdezorientowana. Mój wzrok przyzwyczajał się powoli do mroku i dopiero po chwili zdołałam rozróżnić niektóre rzeczy. Z tego co widziałam, wywnioskowałam, że znajduję się prawdopodobnie w jakimś więzieniu. Było to dla mnie zupełnie nowe miejsce, lecz miałam jakieś dziwne uczucie, że już tu kiedyś byłam.
- Gdzie jesteśmy? - spytała Sylwia.
Dopiero teraz zauważyłam, że nie jestem tu sama.
- A to nie ja powinnam zadać to pytanie? - spytałam.
- Faktycznie - zaśmiała się smutno - W końcu to ja ją wcześniej poznałam. Myślę, że jesteśmy w lochu w jej zamku.
Można się było tego spodziewać, że Królowa zaprowadzi nas właśnie tutaj. Tylko dlaczego zamknęła nas w lochu? Nie wydaje mi się, abyśmy były jakoś szczególnie niebezpieczne. Ważniejszym jednak pytaniem było dlaczego w ogóle nas tu zaprowadziła? Jaki był jej plan?
Rozejrzałam się próbując znaleźć jakieś wyjście z tej sytuacji. Drzwi oczywiście były zamknięte. Najlepiej byłoby się teleportować, ale w tym miejscu niestety nie można było tego zrobić. Sarafina postarała się o każdy szczegół. Na szczęście zapomniała o tym, że można użyć zaklęcie, które zniszczy drzwi. Po głowie zaczęły mi chodzić różne pomysły. Szukałam jakiegoś prostego, bym mogła sama je wykonać. Zrozumiałam jednak, że nie poradzę sobie sama. Potrzebna mi była pomoc Sylwii. Dziewczyna siedziała zrezygnowana nie wierząc, że uda nam się uciec. Ja też powoli przestawałam w to wierzyć jednak nie mogłam tego okazać. Zmusiłam się do uśmiechu.
- Umiem nas stąd wydostać - oznajmiłam - Potrzebuję tylko twojej pomocy.
- Mojej? - zdziwiła się - Ale ja nie wiem co robić.
- Wystarczy, że połączymy swoje moce.
- Dobrze - odpowiedziała po chwili zastanowienia - Tylko powiedz co mam zrobić.
- Musimy się skupić na naszym celu. Połączyć moce możemy tylko przez umysły. Później wypowiem zaklęcie i będziemy wolne.
Sylwia nie wyglądała na przekonaną, lecz zamknęła oczy.
- To już po nas - mruknęłam.
- Coś mówiłaś? - spytała.
- Nie - zaprzeczyłam - A teraz się skupmy.
Mimo moich ponurych myśli, zamknęłam oczy. Odnalazłam jej umysł i połączyłam nasze moce. Moje przypuszczenia się na razie nie sprawdzały, bo od razu poczułam przepływającą przeze mnie moc. Stałam się jeszcze silniejsza niż wcześniej. Czując się przez to trochę pewniej, otworzyłam oczy. Wiedziałam, że ten cały plan nie był najbezpieczniejszy, lecz nie było innego wyjścia. Szybko wypowiedziałam zaklęcie i od razu się rozłączyłam.
- To było świetne! - krzyknęła Sylwia - Nie wiem jak to zrobiłaś, ale też bym to chciała umieć.
- Ciszej, bo nas Sarafina usłyszy - powiedziałam.
Byłam bardzo szczęśliwa. Udało się zrobić te zaklęcie.
- Teleportujemy się do zamku - oznajmiłam wstając.
- Super - ucieszyła się - Nigdy się nie teleportowałam. Nie wiem nawet jak to się robi.
Roześmiałam się widząc jej wielkie zainteresowanie magią. Trochę mi tą fascynacją kogoś przypominała. To był...
Nie! - pomyślałam - Nie mogę sobie o nim przypomnieć. Za dużo jest z nim związanych wspomnień i to bolesnych.
- O kogo ci chodzi? - spytała zaciekawiona Sarafina.
- Wyjdź z mojej głowy! - wrzasnęłam - To moja sprawa.
Moja wściekłość tylko ją rozśmieszyła, bo oznaczała ona moją bezsilność.
- Elrond? - zdziwiła się - Chyba go kiedyś spotkałam.
Moje serce szybciej zabiło na myśl, że może Sarafina wie, gdzie on teraz jest. Tak bardzo chciałam go zobaczyć. Wiedziałam, jednak, że ona nie powiedziałaby mi tego. Nigdy nie zrobiłaby niczego co sprawiłoby mi radość.
- Nie jestem aż taka zła jak myślisz. - zaprzeczyła - Widzę, że go naprawdę kochasz. On jednak nie jest dla ciebie odpowiedni.
- Ja go nie kocham - powiedziałam - To tylko mój przyjaciel.
A może jednak się mylę?
- Mogę go znaleźć.
Niepewnie spojrzałam na Sarafinę. Pewnie mówiła prawdę, lecz będzie też chciała też w zamian. Nie mogłam aż tak bardzo ryzykować.
- Bardzo miło się z tobą rozmawia, ale trochę mi się spieszy.
Wybiegłam razem z Sylwią z lochu i szybko się teleportowałyśmy. Po chwili już byłyśmy w wielkim zamku. Moim zamku.
- Witaj w moim drugim domu - powiedziałam i odwróciłam się w stronę Sylwii czekając na jej reakcję. Była pierwszą osobą, którą tu zaprosiłam.
- Piękny - zachwyciła się rozglądając się dokładnie po tym miejscu jakby chciała zapamiętać każdy szczegół.
Zaśmiałam się widząc jej reakcję.
- Kto to jest Elrond - spytała nagle.
Trochę zdziwiła mnie tym pytaniem, ale nie chciałam tego okazać.
- To jest mój... przyjaciel z dzieciństwa - odpowiedziałam po chwili namysłu.
No właśnie. Kim on tak naprawdę dla mnie jest? Nigdy się nad tym tak poważnie nie zastanawiałam. A co jeśli to coś więcej...?
Zaczerwieniłam się na samą myśl, że to w ogóle byłoby możliwe. JA??? ZAKOCHANA??
- A gdzie on jest? - dopytywała się.
- Nie wiem - powiedziałam i postanowiłam też ją o coś spytać - Jak poznałaś Sarafinę?
- Nasze społeczeństwo podzielone jest na dobrych i złych. - zaczęła - Ja od zawsze wiedziałam, że będę w tej pierwszej grupie, ale był taki czas, gdy się buntowałam przeciwko mojemu przeznaczeniu. Ni widziałam sensu w tym, że mam stosować się do jakichś zasad skoro nic nie dostawałam w zamian. Spotkałam wtedy Sarafinę, która chciała mi pomóc przemieniając mnie w złą istotę. Na szczęście zdołałam w ostatniej chwili uciec. Dopiero wtedy zrozumiałam jaki błąd popełniłam. Dostałam nauczkę i miałam nadzieję, że nigdy więcej nie spotkam Sarafiny, ale niestety nie było mi to dane. Bałam się, że tym razem nie uda mi się uwolnić i będę musiała tam zostać na zawsze.
- Ja też za bardzo nie wierzyłam, że nam się uda. - wyznałam po czym dodałam - Nawet nie wiesz jak bardzo potrzebowałam w końcu z kimś porozmawiać na temat magii. Przez to głupie prawo mówiące, że nikomu nie można zdradzić naszego sekretu, nasze życie robi się straszne!
- Wiem o co ci chodzi. - zgodziła się - Ja nie mogłam przez ten cały czas odnaleźć dla siebie miejsca. Chciałam by się to w tej nowej szkole zmieniło, jednak byłam tak skryta, że bałam się do kogokolwiek odezwać. Nigdy nie miałam żadnych przyjaciół. A ty otaczasz się całą grupą ludzi.
Hmmm... To było dziwne. Do tego dnia myślałam, że tylko ja mam problem z zakazem wyjawiania sekretu. Okazało się jednak, że jest inaczej.
- Tak, nie ma to jak mieć przyjaciółki, które obgadują cię za twoimi plecami. - zaśmiałam się - Mam do ciebie jeszcze jedno pytanie. Każda czarodziejka ma swój żywioł. Mój to jest wiatr, a jaki jest twój?
- Woda.
Zrobiło mi się trochę smutno z powodu Sylwii. Przez ten cały czas nikt jej nie pomagał. Ja przynajmniej miałam babcię oraz Elronda, którym mogłam się zwierzyć ze swoich problemów i kłopotów. Mimo, że nie miałam pojęcia, gdzie się znajdował mój przyjaciel, to wiedziałam, że mu na mnie zależało. Nagle usłyszałam jakiś dźwięk. Odwróciłam się i zauważyłam babcię.
- Królowa Dobra? - zdziwiła się Sylwia klękając przed nią.
- Nie powinnaś tu być - powiedziała do niej - zdradziłaś nas wcześniej i prawie przeszłaś na stronę Królowej Ciemności. Ciesz się, że jeszcze cię nie wygnałam choć powinnam. To przez ciebie Asia mogła się zmienić w złą.
Nie mogłam uwierzyć własnym uszom. Czy ona naprawdę to powiedziała?! Babcia przecież umiała wybaczać. Zawsze też jej ufałam, a teraz się zawiodłam.
- To nie jest jej wina - broniłam Sylwię.
- A właśnie, że jej. - zaprzeczyła - Powinna teraz ponieść konsekwencje swojego zachowania.
Odwróciłam się w stronę Sylwii.
- Chyba powinnaś już wrócić do domu. Muszę jeszcze chwilę porozmawiać z babcią.

poniedziałek, 20 stycznia 2014

Rozdział 2 - Moja słodka tajemnica

Zauważyłam, że mam taki dar zostawiania wszystkiego na ostatnią chwilę. Tak samo było z tym rozdziałem.Chociaż jestem z niego nawet zadowolona, to wiem że mogą znajdować się w nim błędy. Nie mogę dłużej pisać z powodu braku czasu. Postaram się to zmienić,ale szkoły przecież nie zlikwiduję. ;-)



Naprawdę nie wiem, dlaczego aż tak nie mogłam się doczekać kółka. Może to z powodu tego, że chciałam zaprzyjaźnić się z Sylwią, a może dlatego, że te zajęcia odrywały mnie od nieprzyjemnej rzeczywistości. Nie mam zielonego pojęcia. Muszę jednak powiedzieć, że nie zawiodłam się na tych zajęciach. Wszystko zaczęło się normalnie. W ciszy weszłyśmy do sali.
- Na początku powinnyście się poznać - zaproponowała nauczycielka.
Nieśmiało na siebie spojrzałyśmy. Sylwia nic nie mówiła, więc postanowiłam zacząć.
- Jestem Asia - przywitałam się z uśmiechem.
Wyciągnęłam w jej stronę rękę.
- Sylwia - wyszeptała spuszczając wzrok.
Trochę zmieszana cofnęłam rękę. Może koleżanki miały rację i nie ma po co tracić czasu na kolegowanie się z Sylwią. Może, ale ja nie jestem osobą, która tak łatwo się poddaje. Na początku spróbuję wszystkich możliwych sposobów i dopiero po tym będę mogła powiedzieć, że to już koniec i nie da się nic zrobić. Nagle zrobiło mi się bardzo smutno. Przypomniałam sobie kto wcześniej wypowiedział te słowa. Ktoś bardzo mi bliski. Poczułam ogromną chęć spotkania się z tą osobą. Niestety nie miałam pojęcia, gdzie ona się w tej chwili znajduje. Teraz jednak musiałam się skupić na tych zajęciach. Potem będę myśleć nad sposobem odnalezienia tej osoby. Odwróciłam się w stronę Sylwii. Siedziała skulona patrząc w podłogę. W końcu zaczęło się kółko. Robiłyśmy zadania na zmianę i okazało się, że świetnie umie języki obce. W czasie zajęć zupełnie się zmieniła. Nie była już nieśmiałą dziewczyną, która nie umie nic powiedzieć. Cały czas się zgłaszała do odpowiedzi nie dając mi dojść do słowa. Zanim się spostrzegłam zadzwonił dzwonek na przerwę. Sylwia szybko wybiegła z sali. Zaciekawiło mnie jej zmienne zachowanie. Wyszłam z klasy. Zdziwiona zauważyłam, że dziewczyna znowu siedzi sama. Rozejrzałam się po korytarzu upewniając się, że koleżanek jeszcze nie ma i podeszłam do Sylwii. Usiadłam obok niej.
- Dlaczego tak się zachowujesz? - spytałam - Jeszcze przed chwilą z tobą rozmawiałam, a teraz siedzisz cicho. Nie rozumiem tego.
- Taka już jestem - wyszeptała - Nie mogę tego zmienić.
- Właśnie, że taka nie jesteś - zaprzeczyłam - Coś mi mówi, że teraz udajesz kogoś innego.
Sylwia spojrzała na mnie z wahaniem jakby zastanawiała się czy może mi coś wyznać.
- Pewnie nie zrozumiesz tego, ale mam tajemnicę, której nie mogę nikomu wyjawić - tłumaczyła - Nikt, by nie uwierzył, gdyby się dowiedział co to jest.
Nie mogłam wydusić ani jednego słowa. Siedziałam cicho zastanawiając się nad tym co przed chwilą usłyszałam.
- No i mi nie wierzysz - powiedziała źle interpretując moje zachowanie.
- Właśnie, że nie - nie zgodziłam się z nią - Ja cię właśnie doskonale rozumiem. Jestem dokładnie w takiej samej sytuacji.
Nagle zauważyłam na końcu korytarza moje koleżanki. Nie zauważyły mnie jeszcze, ponieważ były zajęte rozmową. Wiedziałam, że nie mogą mnie tu zobaczyć, więc musiałam stąd jak najszybciej uciec.
- Muszę już iść - oznajmiłam podrywając się z miejsca.
Obejrzałam się do tyłu. Koleżanki jeszcze mnie nie zobaczyły, więc miałam szansę wymknąć się stąd niezauważona. Weszłam do pierwszej klasy, którą ujrzałam chcąc tam przeczekać całą przerwę. Odetchnęłam z ulgą. Odwróciłam się i krzyknęłam z przerażenia. Nie byłam sama w tej sali. To była ta sama osoba, która wczoraj powiedziała mi, że zna mój sekret.
- Spokojnie - powiedziała - I tak nikt nie usłyszy twojego krzyku. Już ja oto zadbałam.
- Co ty tu robisz? - spytałam ze strachem - Czego ode mnie chcesz?
- Uspokój się - wyszeptała - Chcę tylko ci udowodnić, że znam twój sekret. Wiem, że mi nie wierzysz albo po prostu nie chcesz przyjąć tego do wiadomości.
- Skąd to wiesz? - zdziwiłam się.
- Nie trzeba być jasnowidzem, by to zauważyć - zaśmiała się, lecz po chwili spoważniała - Tak szczerze, to czytałam ci w myślach. W końcu my, czarodziejki to potrafimy.
A więc to prawda. Mój sekret wyszedł na jaw. Coś mi się tu jednak nie zgadzało.
- Kim ty jesteś - zapytałam.
- Nazywam się Sarafina - wyznała rozbawiona widząc mój strach - Nie wiem czy już o mnie kiedyś słyszałaś, ale jestem Królową Zła.
Jak mogłam o niej nie słyszeć?! Przecież ona była najbardziej znaną czarodziejką w moim świecie. Każdy znał jej imię, lecz nikt go nigdy nie wypowiadał głośno bojąc się, że Sarafina może się pojawić. Nagle drzwi się otworzyły i do środka weszła Sylwia.
- Nic ci nie jest? - spytała - Słyszałam twój krzyk i musiałam sprawdzić czy nic ci się nie stało.
Sylwia rozejrzała się po pomieszczeniu i zauważyła Sarafinę. Z przerażeniem zaczęła się wycofywać.
- Musimy stąd uciekać - wyszeptała - Ona jest bardzo złą osobą.
- Znasz ją? - zapytałam.
- Miałam takie nieszczęście ją jeden raz spotkać.
- Nieszczęście? - spytała Królowa -Ja bym tak tego nie nazwała. W końcu ja jestem bardzo miłą osobą.
Sarafina spojrzała mi w oczy. Nie mogłam się ruszyć. Nagle poczułam ból. Jeszcze takiego nigdy nie czułam. Upadłam na podłogę cały czas krzycząc. Modliłam się w duchu, by on się w końcu skończył i po chwili moje pragnienie się spełniło. Ból zniknął tak szybko jak się pojawił. Spróbowałam wstać, lecz przez zawroty głowy mogłam tylko usiąść pod ścianą. Czułam się bardzo osłabiona i bałam się, że zaraz mogę zemdleć.
- I teraz mi wierzysz? - spytała Sarafina.
- Co jej zrobiłaś? - spytała ją wściekle Sylwia.
- Nie rozumiem po co ta tajemnica. - powiedziała Królowa ignorując Sylwię - Musicie teraz powiedzieć sobie całą prawdę. Od ciebie zaczniemy, Asiu.
Spojrzałam na nią przerażona nie wiedząc do czego ona jest zdolna. Wiedziałam, że nie żartuje, jednak nie chciałam się tak po prostu poddać.
- Jaka odważna - zachwyciła się - Zrobisz jednak wszystko co będę chciała.
Królowa znów spojrzała mi w oczy. Myślałam, że znów poczuję ból jednak nic takiego się nie działo. Nagle moje wszystkie zmartwienia prysły, a zamiast nich pojawiło się pragnienie powiedzenia całej prawdy. Wiedziałam,że mnie zahipnotyzowała, ale była ona za silna bym mogła się jej sprzeciwić.
- Jestem czarodziejką - powiedziałam cicho.
Byłam na siebie wściekła za swoją bezsilność.
- Powiedz nam coś jeszcze - poprosiła.
- Jestem Księżniczką Dobra - dodałam.
Zauważyłam, że Sylwia wpatrywała się we mnie wstrząśnięta.
- Teraz twoja kolej - powiedziała do niej Sarafina.
- Ja też jestem czarodziejką - wyszeptała.
- TO już mamy wszystko wyjaśnione - powiedziała Królowa z uśmiechem - Pójdziecie teraz ze mną.
Po jej słowach poczułam jak powoli tracę przytomność. Zemdlałam...

środa, 8 stycznia 2014

Rozdział 1 - najgorszy dzień

Ufff. Nareszcie skończyłam poprawiać ten rozdział. Od razu na wstępie chcę zaznaczyć, że pisałam ten rozdział na szybko i MOGĄ pojawic się tu błędy. Oczywiście nie oznacza to, że macie linijka po linijce szukaćmoich błedów, by mi dopiec. :) NIe będę się dziś za bardzo rozpisywać, bo naprawdę nie mam na to czasu. ROzdział nie należy do najdłuższych, ale nie jest tez aż taki krótki. Obiecuję, że przeczytam go i wyłapię wszystkie błedy, ale jesli jakis zauważycie, to krzyczcie tak głośno, bym usłyszała was aż w moim domu. To chyba na tyle ode mnie. Miłego czytania! :)


Szybko biegłam przez opustoszały korytarz w poszukiwaniu sali, gdzie miałam mieć pierwsze zajęcia, język niemiecki. Dzwonek już dawno zadzwonił, więc nawet nie miałam kogo spytać o pomoc w znalezieniu klasy. Pusta szkoła wyglądała trochę jak wyjęta z najstraszniejszych horrorów. Przyspieszyłam i już po chwili stałam przed właściwymi drzwiami. Zamknęłam oczy i wzięłam głeboki oddech chcąc się uspokoić. Niepewnie nacisnęłam klamkę. Spojrzałam na klasę. Z przerażeniem spostrzegłam, że wszystkie oczy skierowane są w moją stronę. Chciałam zapaść się pod ziemię.
- Dzień dobry - powiedziałam czerwieniąc się.
Nie ma to jak spóźnić się na pierwszą lekcję i to w nowym roku! Bacznie rozejrzałam się po klasie chcąc ujrzeć jakieś znajome osoby. Z ulgą rozpoznałam jedną z moich przyjaciółek, Amelię. Trochę podniosło mnie to na duchu i w lepszym nastroju dosiadłam się do niej.
- Cześć - szepnęłam - Coś mnie ominęło?
- Trochę się spóźniłaś, ale tak naprawdę nic ciekawego się nie działo - odparła - Uważaj jednak, bo możesz trafić na czarną listę. Tylko ty się spóźniłaś.
Dyskretnie odwróciłam się i z zadowoleniem zauważyłam, że coraz mniej osób się na mnie patrzyło. Nauczycielka zaczęła kontynuować swój wykład od tego miejsca, gdzie jej przerwałam i wszystko powoli wracało do normy.
Liceum - pomyślałam smutno - Nowa szkoła, a ja zrobiłam bardzo "dobre" pierwsze wrażenie. Po prostu świetnie!
Postanowiłam skupić się na lekcji. Wytężyłam słuch. Niestety mój umysł nie chciał mnie dzisiaj słuchać i cały czas przyłapywałam się na tym, że zaczynałam odpływać. Nie chcąc dawać nauczycielce kolejnego powodu do zapisania mnie na czarną listę, znudzona spróbowałam znaleźć jakieś ciekawe zajęcie. Zauważyłam,że siedząca z tyłu dziewczyna też ma problem z ciężkimi powiekami. Dopiero po chwili zrozumiałam, że ona nie śpi tylko jest bardzo skupiona. Zaciekawiona zupełnie się rozbudziłam. Nagle jej gumka leżąca na ławce podleciała kawałek do góry. Trwało to tylko sekundę i zanim zdążyłam jakoś zareagować, przedmiot leżał już na swoim pierwotnym miejscu. Przetarłam oczy zdziwiona. Spojrzałam zszokowana tym co przed chwilą widziałam na dziewczynę, a ona na mnie. Szybko odwróciłam wzrok.
Musiało mi się to przewidzieć! Przecież to nie mogło się dziać naprawdę. Nie wyspałam się i tyle - tłumaczyłam sobie w myślach.
Nie dawało mi to jednak spokoju. Musiałam się czegoś o niej dowiedzieć!
- Kim jest ta dziewczyna siedząca z tyłu? - spytałam szeptem Amelię.
- To jest Sylwia - odparła trochę zniecierpliwiona - Nikt się z nią nie przyjaźni. Jest jednak winna tylko sama sobie. Dziewczyna zachowuje się tak jakby po prostu chciała być samotna. Próbowałam z nią rozmawiać, gdy cię jeszcze nie było, ale ona powiedziała, że musi coś zrobić i zostawiła mnie jak głupią na korytarzu. Nawet nie postarała się na jakąś oryginalną wymówkę!
- A co jeśli naprawdę miała ważny powód? - spytałam próbując bronić Sylwię.
- Błagam - zaśmiała się cicho - Prawdziwym powodem jej zachowania było to, że nie chciała ze mną rozmawiać.
- Mogła też w tym czasie czarować - mruknęłam.
- Mówiłaś coś? - spytała Amelia po czym dodała - Naprawdę fajnie się z tobą rozmawia, ale chciałabym się skupić, bo są teraz omawiane nowe rzeczy, więc może dokończymy na przerwie, dobrze?
Gdybyś uważała w gimnazjum na lekcjach, to teraz nie byłyby to dla ciebie nowe rzeczy - pomyślałam oczywiście nie mówiąc na głos ani słowa, by jej nie urazić.
Kiwnęłam jej głową uśmiechając się, choć wcale nie byłam wesoła. Z tęsknotą patrzyłam w stronę drzwi. Wskazówki zegara przesuwały się tak wolno, że zaczęłam się zastanawiać czy im trochę nie pomóc. Nagle do głowy wpadł mi genialny pomysł. Cicho otworzyłam torbę i wyjęłam z niej książkę. Włożyłam ją pod stolik i dałam się pochłonąć światu fantazji. Przez dalszą część lekcji nie atakowały mnie już żadne myśli o magii. Zadowolona, że udało mi się nie podpaśc więcej nauczycielce, wstałam ze swojego miejsca i ruszyłam w stronę drzwi. Już prawie wychodziłam, gdy wpadłam na kolejny świetny pomysł. Postanowiłam się zapisać na kółko, by pokazać, że nie jestem aż taką złą uczennicą. Zobaczyłam, że jestem drugą ochotniczką. Pierwszą była... Sylwia! Zapowiadały się bardzo ciekawe zajęcia. Wyszłam zastanawiając się jak się dogadam z tą tajemniczą dziewczyną. Nie mogłyśmy przecież milczeć przez całą godzinę, chociaż... Zajęłam miejsce między moimi koleżankami. Niestety nie chodziłyśmy razem do tej samej klasy. Nie przeszkadzało nam to jednak w utrzymywaniu ze sobą stałego kontaktu.
- Jak tam było na pierwszej lekcji? - zapytała Vanessa - Coś ciekawego się działo?
- Nic takiego - odpowiedziałam przypominając sobie tą dziwną sytuację z gumką - Zapisałam się na kółko.
- Dokładnie - wtrąciła się Amelia - Na to kółko będzie chodzić też Sylwia. Wiesz o tym, prawda?
Dziewczyny spojrzały na mnie zdziwione.
- Czy tylko ja nie wiem nic o Sylwii? - westchnęłam.
- Trzeba było przyjść do szkoły jeszcze później - zauważyła Amelia - Każdy już wie, że trzeba ją unikać oprócz ciebie.
Tym razem ja się zdziwiłam.
- Unikać? Dlaczego?
- To nie zauważyłaś, że ona jest dziwna? Spójrz. Nawet teraz siedzi sama zamiast kogoś nowego poznać.
Faktycznie Sylwia siedziała sama, ale nie rozumiałam dlaczego każdy ma ją unikać. Ona może być naprawdę miłą osobą. Nikt tak naprawdę jej nie zna. Chociaż bardzo mnie zdziwiła ta sytuacja na j. niemieckim, to i tak chciałam dać jej szansę. Odwróciłam się w stronę koleżanek i już zaczynałam odpowiadać im na ich niesprawiedliwą wypowiedź, gdy zauważyłam zbliżającą się do nas postać. Weiedziałam, że to właśnie do mnie miała jakąś sprawę zanim to powiedziała.
- Możemy porozmawiać? - zapytała zwracając się do mnie.
- Przepraszam, ale czy ja panią znam? - spytałam się wahając, lecz w końcu wstałam.
- TO bardzo ważne - przekonywała.
Wyglądała na osobę godną zaufania, więc do niej podeszłam.
- Znam twój sekret - wyszeptała z przyjaznym uśmiechem w ogóle niepasującym do tej całej sytuacji.
- Jaki sekret? - zdołałam wydusić.
- Ty już wiesz jaki - powiedziała - Do zobaczenia.
Miałą rację. Wiedziałam o co jej chodzi, lecz nie mogłam w to uwierzyć. Patrzyłam jeszcze jak ta dziwna osoba wychodzi z budynku. Zaczęłam sie zastanawiac skąd ona zna prawdę o mnie. W ogóle jej nie znałam, a wygląda na to, że ona o mnie wie wszystko. Kogoś mi jednak przypominała. Nie wiedziałam tylko kogo.
- Czego ona chciała? - spytała Amelia podchodząc do mnie.
- Nie mam zielonego pojęcia - skłamałam nie chcąc się przed nią tłumaczyć.
Nagle zadzwonił dzwonek i poszłyśmy na następne lekcje. Zupełnie nie mogłam się skupić nad tym, co mówi nauczycielka. Cały czas myślałam o tej dziwnej sytuacji.
- Asia - wyrwała mnie z rozmyślań nauczycielka - Czy mogłabyś przestać mysleć o niebieskich migdałach i wrócić do nas?
- Ale ja tu jestem - zaprzeczyłam.
- Bardzo się cieszymy, że Asia zaszczyciła nas swoją obecnością - skomentowała po czym znów zaczęła o czymś opowiadać.
Wściekłam się. Gdyby tylko nauczycielka wiedziała kim jestem, to nie zachowywałaby się tak wobec mnie! Gdyby tylko wiedziała... Dalszą część zajęć milczałam i z całych sił próbowałam się skupić na lekcji nie chcąc bardziej zdenerwować nauczycielki. TO był chyba mój najgorszy dzień w życiu. W ciągu jednego dnia zdażyłam podpaść dwóm nauczycielom, a ktoś mógł znac mój największy sekret! Kiedy wreszcie zadzwonił dzwonek, pierwsza wyszłam z klasy. Nie mogłam zostać w tym budynku ani chwili dłużej. Musiałam wybrać się w jedno miejsce. Bardzo potrzebowałam rady pewnej zaufanej osoby. Nie miałam pojęcia, co dalej mam robić. Ta osoba nigdy mnie nie okłamała. Zawsze mówiłam jej o wszystkim. Kiedy tylko znalazłam się w upragnionym miejscu, poczułam wielką ulgę. Byłam tu całkowicie bezpieczna. Wiedziało o nim niewiele ludzi. Na końcu pomieszczenia zauważyłam stojacą zaniepokojoną osobę. Szybko się do niej zblizyłam.
- Babciu - zaczęłam nieśmiało - Chyba ktoś odkrył nasz sekret...

piątek, 3 stycznia 2014

Prolog

Już od dawna piszę, ale dopiero teraz odważyłam się pokazać efekty mojej pracy. Nie wiem czy Wam sie to spodoba. Mogę na razie tylko na to liczyć. Super byłoby jesli po przeczytaniu tego napisalibyście pod spodem opinie. :)




Jestem Asia i mam 16 lat. Mam blond włosy i niebieskie oczy. W wieku 7 lat odkryłam tajemnicę, która odmieniła moje życie. Jest to mój największy sekret między mną a moją babcią. Nie mogę o nim nikomu powiedzieć. Ale to nie jest złe - przecież każdy ma jakiś sekret. Pytaniem jest, czy uda mi się go zachować tylko dla siebie...

Prolog jest naprawdę krótki, ale rozdziały są dłuższe ;)



Wydarzenia zabawne przeplatają się z dramatycznymi, a te z całkiem zwykłymi - szkolnymi, miłosnymi i rodzinnymi. Jak w życiu.